Tłumaczenie wywiadu z Nikoliną Šmukler z 27.04.15 dla Portalu Rosyjskojęzycznego „Russkij Wiek”:

Budujemy most pomiędzy naszymi krajami

oryginał: http://www.ruvek.ru/?module=articles&action=view&id=9706

Nikolina Wanda Šmukler z Krakowa jest zakochana w Rosji, w języku rosyjskim, i we wszystkim co rosyjskie do tego stopnia, że nawet nazywa się Nikoliną Nikołajewną, pomimo że w Polsce imiona odojcowskie nie są przyjęte. Bohaterkę naszej dzisiejszej rozmowy można nazwać wyrazistym przedstawicielem tego rodzaju dyplomacji, który czasami łączy narody silniej, aniżeli wydarzenia międzynarodowe, ponieważ za podstawę tej dyplomacji służy nie protokół, a zew serca – duszy otwartej, śmiałej i dobrej. – Szanowna Nikolino, proszę opowiedzieć o sobie, o swojej pracy. Dlaczego wybrała pani zawód nauczyciela języka rosyjskiego. Nie jest tajemnicą, że język rosyjski wraz z rozpadem Związku Radzieckiego i „bloku wschodniego” w dużej części utracił swoją pozycję i w Polsce, i przestrzeni postradzieckiej w ogóle.

– Nauczycielką języka rosyjskiego chciałam zostać od dzieciństwa. Moją fascynację kulturą rosyjską, językiem rosyjskim (bez podtekstu politycznego) zaszczepili mi rodzice, a szczególnie – tata, który ze swoim ojcem rozmawiał po rosyjsku (dziadek był Żydem, pochodził z Nikołajewa). Babcia była Węgierką. Dziadkowie poznali się w Suboticy (jest to miasto w północnej Serbii), tam urodził się mój tata, wychowywał w Chorwacji, w mieście Karlovac. W Zagrzebiu ukończył studia i po wielu latach przyjechał do Polski, do mojego rodzinnego miasta Radomia, gdzie poznał moją mamę; tutaj rodzice mieszkali i tutaj tata jest pochowany.

Wspomnienia z dzieciństwa pozostaną na zawsze w moim sercu i pamięci, zapewne do końca życia. Tata wieczorami czytał w domu wiersze poetów rosyjskich i inne dzieła literatury rosyjskiej. Zawsze podkreślał, że należy czytać literaturę rosyjską w oryginale, gdyż tłumaczenie nie zawsze potrafi oddać cały urok oryginału.

Moja mama, Polka, jeszcze całkiem niedawno recytowała mi z pamięci wiersz Aleksandra Siergiejewicza Puszkina «Буря мглою небо кроет…». Wiersz ten zna tak dobrze do tej pory pomimo swoich 72 lat.

Jak już mówiłam, zawsze chciałam uczyć języka rosyjskiego. Będąc dzieckiem, w domu często bawiłam się „w szkołę” i były to oczywiście zawsze „lekcje” języka rosyjskiego. Miałam prawdziwy dziennik lekcyjny, rodzice byli moimi „uczniami” i odrabiali „pracę domową”. Potem już, w liceum ogólnokształcącym, który ukończyłam w Radomiu było dla mnie ogromnym zaszczytem, kiedy moja nauczycielka języka rosyjskiego musiała wyjść z klasy i chciała, bym zamiast niej poprowadziła lekcję.

Ucząc się w liceum, brałam udział w Olimpiadzie Języka Rosyjskiego. Dzięki uzyskanym wynikom podczas Olimpiady nie musiałam brać udziału w żadnych egzaminach na studia, ani rozmowach kwalifikacyjnych. Zostałam dumną studentką filologii rosyjskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Był to rok 1993, młodzi ludzie obawiali się rozpocząć naukę na naszym kierunku, gdyż zakończone studia nie gwarantowały wówczas pracy dla rusycystów. Wycofywano wtedy ze szkół język rosyjski.

Ja się nie bałam, wiedziałam, że tak czy inaczej zwiążę swoją przyszłość z językiem rosyjskim. Na uniwersytecie spotkałam wspaniałych pasjonatów, wykładowców. Dzięki niektórym z nich jestem teraz tym, kim jestem.

Po zakończeniu uniwersytetu, w 1998 roku było bardzo ciężko znaleźć pracę, związaną z językiem rosyjskim, a nawet pracę w ogóle. Jeszcze nie był wówczas tak szeroko rozpowszechniony dostęp do Internetu, ale pomimo tego zamieszczałam ogłoszenia o tym, że udzielam lekcji języka rosyjskiego, i zawsze znajdowali się chętni do nauki. Ta praca pomogła mi przeżyć. Potem znajdowałam sobie różne prace, nie związane z językiem rosyjskim i czułam się niespełniona, gdyż nie mogłam wykorzystać swojego potencjału, znajomości języka w swojej pracy zawodowej, ale musiałam pracować, żeby się utrzymać.

Mój, zmarły już wykładowca, doktor Zenon Lenkiewicz, jeszcze po zakończeniu studiów namawiał mnie do założenia własnej firmy. Ale ja się wtedy bałam, że mi się nie uda – i bałam się niepotrzebnie. Dzisiaj widzę, że już wtedy by mi się udało. Wkrótce zostałam tłumaczem przysięgłym języka rosyjskiego. Jak się mówi u nas, lepiej późno niż wcale. I kiedy skończyłam 31 lat (wówczas pracowałam w dobrej firmie, ale widziałam, że nie mam szansy na osiągnięcie wyższych szczebli kariery, ani że nie mam szans pracy i tutaj z językiem rosyjskim), pamiętam, że popatrzyłam w lustro i pomyślałam: „Weź się w garść. Teraz albo nigdy!” Zwolniłam się z pracy i po pewnym czasie – 1 kwietnia 2006 roku – założyłam firmę „Rosyjski w Krakowie – Centrum Nauki i Tłumaczeń Języka Rosyjskiego” www.rosyjskiwkrakowie.pl. Strona dla klientów rosyjskojęzycznych: www.polsza-krakow.ru

Wtedy też i zaczął się nowy etap w moim życiu. I do tej pory cieszę się z tego wyboru. Moja praca, uczniowie, klienci dostarczają mi tyle zadowolenia i radości… I w końcu zajmuję się tym, czym chciałam zajmować się od dzieciństwa.

– Wszystkim znane wydarzenia na Ukrainie stały się przyczynkiem do antyrosyjskiej histerii w wielu krajach UE. Polska, niestety, również w tym względzie nie stanowiła wyjątku. Doszło do tego, że odwołano Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce, który miał na celu zaznajomienie mieszkańców naszych krajów z osiągnięciami kulturalnymi obydwu państw. I wtedy pani postanowiła przeprowadzić swój własny Rok Rosji w Polsce.

– Tak, pamiętam, że o odwołaniu dowiedziałam się w Petersburgu, na uniwersytecie, gdzie akurat przebywałam na kursach podwyższenia kwalifikacji dla nauczycieli języka rosyjskiego. I ta informacja wywołała moje oburzenie! Kto ma bowiem prawo w demokratycznym państwie, za jakie uważa się Polska, decydować bez konsultacji ze społeczeństwem, czy możemy wymieniać się z Rosją i czy Rosja może wymieniać się z nami wiadomościami o naszych osiągnięciach kulturalnych.

Wracałam z Petersburga do Polski z twardym postanowieniem: „Oni (mam na myśli nasz rząd) nie potrafili, nie chcieli zorganizować Roku Rosji w Polsce, zatem zorganizuję go ja, dla mieszkańców Krakowa, Polski. Zrobię to za własne pieniądze, na miarę swojego budżetu i nikt ze słuchaczy, publiczności nie będzie za nic płacić”. Będąc już w Krakowie, zaczęłam od razu obmyślać plan, jak to wszystko zorganizować i zdecydowałam, że będzie to cyklu 24-ch „Spotkań z Kulturą Rosyjską”. Skontaktowałam się z moimi wykładowcami z Uniwersytetu Jagiellońskiego i bez problemu rozpoczęliśmy współpracę. Celem mojego projektu jest to, by pokazać Polakom Rosję nie taką, jaką widzą oni codziennie w naszej telewizji, nie taką, o jakiej czytają w Internecie z hasłami o zagrożeniu napaścią w każdej chwili Polski przez Rosję, o tym, jaki okropny jest Władmir Władimirowicz i tak dalej.

W związku z tym, że moi znajomi wiedzą, jakie mam poglądy polityczne, a projekt z założenia jest apolityczny, zdecydowałam się nie brać w nim udziału jako prelegent, a jedynie jako organizator. Rozpoczęłam poszukiwanie sali na Spotkania. Było dla mnie ważne, żeby było to miejsce w centrum Krakowa, by każdemu było wygodnie przyjść tutaj, przyjechać. Szukałam, znalazłam miejsce, właściciele którego początkowo zgodzili się na wynajem mi sali, ale gdy dowiedziano się, jaki charakter będą mieć te Spotkania, mailowo wycofano się z wynajmu. W treści maila napisano mi, iż w związku z napaścią Rosji na Ukrainę, nie zgadzają się na wynajem mi sali. Ale to nic. Nie poddałam się, poszłam dalej. Znalazłam miejsce i ludzi, którzy się nie bali. Większość „Spotkań z Kulturą Rosyjską” odbywa się w Śródmiejskim Ośrodku Kultury w Krakowie przy ul. Mikołajskiej 2, na Rynku Głównym, w samym centrum Krakowa.

– Czy stwarzano pani jakieś problemy?

– Zamieściłam pierwszą informację o „Spotkaniach” w Internecie, również w social mediach, na Facebooku. Wkrótce utworzyła się grupa: „Nie dla „Roku Kultury Rosyjskiej w Krakowie” (nazwa grupy zapisana w języku polskim i ukraińskim) https://www.facebook.com/events/397417733750047/ , której założyciele napisali: „Rosyjski w Krakowie – Centrum Nauki i Tłumaczeń Języka Rosyjskiego” próbuje zorganizować „Rok Kultury Rosyjskiej w Krakowie”! W sytuacji kiedy Rosja dokonała napaści na Ukrainę, gdzie codziennie giną ludzie, grozi Polsce i krajom nadbałtyckim agresją i nie liczy się ze światową opinią publiczną, wydarzenie takie nie powinno mieć miejsca w naszym kraju!”

W tej grupie jest 743 członków. Są to w większości proukraińscy Polacy, studenci z Ukrainy Zachodniej, mieszkający w Polsce i na Ukrainie, politycy z „Prawa i Sprawiedliwości” („Prawo i Sprawiedliwość” – polityczna partia konserwatywna, chrześcijańska; jej liderem jest Jarosław Kaczyński, brat Lecha Kaczyńskiego – prezydenta Polski, który zginął pod Smoleńskiem). W komentarzach co rusz napotykam wulgarne wypowiedzi pod swoim adresem. Pojawił się również artykuł w organie prasowym tej partii http://gpcodziennie.pl/36635-nie-dla-roku-kultury-rosyjskiej-w-krakowie.html.

Oprócz tego, w Internecie pojawiła się interpelacja http://mojepanstwo.pl/dane/gminy/903,krakow/interpelacje/2502, w której to Radny Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Kapuściński pisze do prezydenta Krakowa o tym, że w nazwie mojego wydarzenia „Rok Kultury Rosyjskiej w Krakowie” jest zapis „w Krakowie” co, według niego, na tle aktualnych wydarzeń (konfliktu na Ukrainie) źle wpływa na oblicze miasta kulturalnego, jakim jest Kraków. Poza tym jest to, w mniemaniu pana Kapuścińskiego, wydarzenie kontrowersyjne. Interpelacja spotkała się z odpowiedzią zastępcy prezydenta Krakowa Tomasza Trzmiela, który napisał iż taka interpelacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Wydarzenie ma miejsce w Krakowie, a więc słuszny jest zapis „Rok Kultury Rosyjskiej w Krakowie”, poza tym organizowane przez firmę prywatną.

– Jak pani się udaje zrealizować swój plan? Kto pani pomaga, kto materialnie panią wspiera?

– Na Spotkania przychodzą różni ludzie, i młodsi, i starsi. Chciałabym, żeby przychodzili wszyscy ci, którzy interesują się kulturą rosyjską, a wiem, że jest zainteresowanie nią. Wszystkie „Spotkania” odbywają się w języku polskim, by nie wprowadzać bariery językowej. Plan jest taki, by pokazać Rosję literacką, poetycką, filozoficzną, geograficzną – i muzyczną.

Ze wszystkimi uczestnikami projektu uczciwie się rozliczam, mam bowiem świadomość, ile pracy i czasu mu oni poświęcają. Do nikogo nie zwracałam się o wsparcie finansowe, gdyż chcę pozostać niezależna. Na stronie projektu www.rokkulturyrosyjskiejwkrakowie.pl pod opisem każdego wydarzenia zamieszczam fotografie i filmy. Wszystkie Spotkania są zapisywane i można je obejrzeć na youtube.

W maju publiczność czeka jeszcze wirtualny i literacki spacer po rosyjskich stolicach i prowincji rosyjskiej, prelekcja o tradycjach rosyjskiego stołu. Do wakacji odbędzie się 11 Spotkań, a od września rozpoczynam działania z jeszcze większą siłą – na wszystkich zainteresowanych będą czekać niespodzianki, kolejni wspaniali prelegenci i imprezy, związane z kulturą rosyjską.

– 24 kwietnia odbył się wielki koncert „Przenikanie dusz”, na który zostali zaproszeni wszyscy chętni, wejście było bezpłatne. Jak wszystko się udało? – i czym jeszcze ucieszy pani tych, którzy lubią kulturę rosyjską, rosyjską sztukę?

– Tak, 24 kwietnia w ważnym dla Krakowa miejscu kultury, jakim jest Piwnica Pod Baranami, odbył się wspaniały koncert muzyki rosyjskiej „Przenikanie dusz”, którego uczestnikami byli Polacy, Rosjanie i nawet jeden Czech, w którym płynie rosyjsko-czeska krew. Było pięknie!

Gośćmi byli przedstawiciele Konsulatu Rosyjskiego w Krakowie, prezydent Rudy Śląskiej, publiczność z całej Polski, z Rosji, Kazachstanu, Ukrainy, Litwy i Białorusi. Na koncert przyszło prawie 200 osób! Polska śpiewała po rosyjsku, Rosja po polsku. W swoim słowie wstępnym powiedziałam o tym, jak ważne jest, byśmy pozytywnie ułożyli nasze relacje polsko-rosyjskie, że ważne jest dla nas wszystkich, by lepiej siebie wzajemnie zrozumieć. Spotkała się ta wypowiedź z gromkimi brawami! Ten koncert wrócił moją wiarę w ludzi, w to że niezależnie od rusofobicznego zachowania pewnej części naszego społeczeństwa, niezależnie od niesprawiedliwych decyzji i wypowiedzi w stosunku do Rosji, są ludzie, którzy zdają sobie sprawę, co jest dla nas tak naprawdę istotne!

Przychodzą do mnie cały czas listy z podziękowaniem za organizację koncertu zarówno od Polaków jak i Rosjan. Tak się cieszę, że koncert się spodobał!

– Kiedyś pani powiedziała, że kocha pani Rosję tak bardzo, że gotowa jest pani przyjechać tutaj na stałe. Dlaczego?

– Powiem pani szczerze, że kiedy przyjeżdżam do Rosji, odpoczywam. Ostatni raz, kiedy byłam w Moskwie, w grudniu, dzięki moim wspaniałym przyjaciołom i znajomym mogłam świętować swoje 40-ste urodziny. Przyjaciele zorganizowali mi raj na ziemi.

Jestem realistką i nie jeden raz byłam w Rosji, rozmawiałam z ludźmi, oglądałam TV. Rosja nikogo o nic nie obwinia. Jest silna sama sobą, niezależna i nikomu nie musi się podporządkowywać. W waszej mentalności nie ma zawiści. Zawsze spotykam się tutaj z pozytywną energią, motywacją. Tyle, jako Rosja, przeszliście, a cały czas w waszych ludziach pozostaje to uwielbiane przeze mnie wasze poczucie humoru. Macie rzeczywiście otwartą duszę, otwarte serce. Kiedy się uśmiechacie, wiem, że jest to uśmiech szczery, niewymuszony. Nie uśmiechacie się tylko dlatego, że tak wypada, tylko dlatego, że tak naprawdę czujecie.

Kocham swoją ojczyznę, Polskę, i dlatego dla mnie jest tak istotne, by obok nas był silny partner, silny sąsiad. Jeżeli obok będzie ktoś silny, to i my będziemy silniejsi!

– Dziękuję pani Nikolino za wszystko co pani robi, za interesującą rozmowę i życzę pani sukcesów we wszystkich pani działaniach.